Przejdź do treści

Syndrom Kilimandżaro

Udostępnij:

Syndrom Kilimandżaro

Takie miałem szczęście w swojej instruktorskiej karierze, że prowadziłem drużynę wędrowniczą. Musiałem uczyć się metodyki wędrowniczej na własnych błędach – których popełniłem mnóstwo, działając nieco po omacku. Ktoś kiedyś opowiadał coś o wędrownikach, ale bardzo mgliście…

Do nieba i jeszcze dalej!

Jedna z tych opowieści miała miejsce podczas mojego kursu przewodnikowskiego. Oglądaliśmy wówczas wspólnie zdjęcia z wyprawy nieistniejącej już drużyny wędrowników z naszego hufca na Syberię. Wyglądało to wspaniale i imponująco, podróż przez dzikie ostępy na wielkiej maszynie, swoistym wszędołazie. Ta prezentacja zaszczepiła w nas poczucie fantastyczności i atrakcyjności programu wędrowniczego.

Gdy parę lat później oddałem drużynę harcerzy i rozpocząłem przygodę z wędrownictwem, uderzyłem w mur trudności, jakie sprawiało mi zorganizowanie wspaniałego, wyczynowego obozu. Złożyło się na to wiele czynników, jakie potrafię dziś zidentyfikować. Szukałem długo inspiracji, recept na wyprawę zagraniczną dostępną dla budżetu każdego z członków drużyny, na wyczyny o jakich się nie śniło, weekendowe wypady do Norwegii. Dziś prawdopodobnie byłbym w stanie zorganizować taki wyjazd, ale…

Korzyści wielkie, ale…

Po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że rzucamy się z motyką na słońce. Zorganizowanie ambitnego i wartościowego wypadu zagranicznego jest bardzo trudne… i niepotrzebne. Zwróćcie uwagę, że nie twierdzę: bezsensowne. Jest w tym duża wartość, ale jak przy wszystkim – musimy rozważyć stosunek korzyści i nakładów. Te same cele, co podczas dalekiej podróży do słonecznej Italii, możemy zrealizować wędrując dwa tygodnie po Bieszczadach!

Dlaczego właściwie o tym piszę? Bo wedle moich obserwacji, wielu instruktorów boi się podjąć służbę w wędrownictwie, bo przekonani są, że nie udźwigną ciężaru zapewnienia ambitnego i profesjonalnego programu w drużynie wędrowniczej. I są w błędzie, a wina leży po “naszej” (czyli organizacji) stronie!

Majówka w Pirenejach, czy na Roztoczu?

Jak najbardziej, należy się podziw i szacunek tym drużynom, które wyprawiają się na Kilimandżaro, ale są to drużyny wyróżniające się, które osiągnęły pewien poziom i stabilizację. Dość pary w gwizdek, zamiast organizować obozy zagraniczne, organizujmy obozy wędrowne z prawdziwego zdarzenia po naszej ojczystej ziemi! Pozbądźmy się szkodliwego stereotypu drużyny wędrowniczej, która musi zdobyć Kilimandżaro podczas majówki!

Chyba oczywiste dla nas wszystkich jest, że lepszy jest dobrze przygotowany obóz wędrowny w Polsce, za pomocą którego osiągniecie założone cele, niż choćby najbardziej imponująca, ale improwizowana, zagraniczna wyprawa. Taki nieprzygotowany wypad przestaje być wówczas obozem wędrowników, a zostaje jedynie wypadem kilku kumpli.

Spróbujmy więc rzucić kilka przykładów obozów wędrowników, które można zorganizować w naszej Ojczyźnie.

Obóz – spływ

Kurs Jakobstaf na Zatoce Puckiej.

Mam nadzieję, że już niedługo na naszych łamach ukaże się relacja z obozu zorganizowanego przez 1. Maszewską Drużynę Harcerzy, który odbył się w formie spływu tratwą, zbudowaną wcześniej przez harcerzy. Trudno sobie wyobrazić bardziej klasyczną formę pracy drużyny wędrowniczej, niż wspólne budowanie tratwy przez cały rok, a następnie jej wykorzystanie na Odrze czy Wiśle. Ukłony dla phm. Krzysztofa Nowackiego “Gandalfa” – skoro harcerze dali radę, to i wędrownicy dadzą. Choć oczywiście świadom jestem, że nie każdy, jak Gandalf, ma dostęp do miejsca i odpowiednich do budowy materiałów. Dlatego…
…proponuję również spływ, ale kajakami. Wypożyczyć kajaki to nie problem – a przy dwóch tygodniach na pewno można wynegocjować dużą zniżkę. I tutaj chciałbym się rozpisać odrobinę dłużej. Jeśli boicie się monotonii kajakowania, to mam dla Was dobrą wiadomość – nie musicie płynąć non-stop. Możecie zanocować dwa, trzy razy w tym samym miejscu. Możecie podzielić drużynę na dwa – jednego dnia część ekipy wyrusza do odległego o 10-15 kilometrów miejsca na piechotę, druga szykuje obiad i robi coś na miejscu (pilnując kajaków – oczywiście możecie na przykład nocować na prywatnym terenie, wówczas nie trzeba kajaków pilnować). Następnego dnia zmiana.

Obóz rowerowy

Mazowiecka Agricola po zakończeniu części wędrownej w 2008 roku.

Znam takie mazowieckie środowisko, które organizowało dwukrotnie obóz rowerowy całego (sic!) szczepu. Mówimy o przeszło stu osobach na rowerach, z samochodowym zapleczem. Można? Można! Musicie zadbać o sakwy, o odpowiedni osprzęt do rowerów – i praktycznie cała Polska stoi przed Wami otworem. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś przybliży na łamach Azymutu pomysł na taki obóz.

Klasyczna wędrówka

Co może być bardziej klasycznego, niż staromodna wędrówka z plecakiem na grzbiecie? Wbrew pozorom nie musi to być nudna rzecz – jak często obozujemy w innych miejscach niż pojezierza czy górskie pasma? Czy rzeczywiście znamy Polskę? Pomóc w przygotowaniu takiego obozu mogą artykuły Konusa o krajoznawstwie – spróbujcie to zrobić, miast o tym tylko śpiewać!

Górska wędrówka

Chyba nawet bardziej klasyczna, a na pewno dziś bardziej powszechna wędrówki. Zaletą jest przede wszystkim obcowanie z potężną naturą, która dominuje nad człowiekiem w ten sposób chyba tylko w górach i na morzu. Od schroniska do schroniska, czasem z noclegiem w terenie (jeśli lokalne formy ochrony przyrody na to pozwalają).

Ogólne wskazówki

Gdziekolwiek się na wędrówkę wybierzecie, za pomocą jakiegokolwiek środka transportu, warto pamiętać o kilku rzeczach, które sprzyjają zbudowaniu harcerskiej atmosfery takiej wędrówki.

Omijajcie duże miasta – po pierwsze dużo czasu się traci na wejście i wyjście. Po drugie, w dużych miastach jest mnóstwo interesujących miejsc i aktywności, więc można się w tej obfitości utopić. Po trzecie, w większości z dużych miast Wasi podopieczni będą mieli jeszcze okazję być z rodzicami, z przyjaciółmi.

Przyłóżcie się do zaplanowania noclegów, w miejscach, gdzie możecie rozbić namioty i rozpalić ogniska. Gdzie będzie przyjemnie, spokojnie i klimatycznie, gdzie będziecie mieli szansę zrobić jedzenie.

Patrzcie nie tylko przed siebie, ale i w boki. Przy wędrówce można zboczyć kilka kilometrów z trasy, bo zobaczyć i zrobić coś ciekawego. Bo choć wędrówka w odróżnieniu od włóczęgi ma cel, to w sensie geograficznym chodzi raczej o to, by iść, a nie dojść jak najszybciej, a cel wyznaczyć w planie pracy.

Spędźcie w ciekawych miejscach więcej czasu, zaplanujcie dwa noclegi zamiast jednego. Dajcie sobie czas na wchłonięcie informacji i atmosfery miejsca. Zwiedzajcie nie tylko kościelne i zamkowe mury, ale także kształt lokalnej społeczności.

Zapomnijcie o wielkich, imponujących kilometrażach! Lepiej mniej przejść, niż więcej przejechać samochodem, bo idąc więcej zobaczycie.

Spróbujcie zdobyć żywność u źródła, u pasterza, hodowcy, sadownika czy ogrodnika. Produkty, które sklepu nie widziały, są najciekawsze i najbardziej autentyczne.

Dajcie znać, czy chcecie, żebyśmy wraz z resztą redakcji przybliżyli Wam koncepcję i pomysły na któryś z wymienionych wyżej obozów!

fot. Marcin Gierbisz

Przeczytaj także

5 komentarzy do “Syndrom Kilimandżaro”

  1. Rafał Przybylski

    Kilka dni temu spotkałem się z opiniami i wiem że takie dyskusje toczą się wśród drużynowych wędrowników (obu płci), że Zlot ZHR 3.0 … nie spełnia celów wychowawczych (!) danej drużyny wędrowniczej, więc poważnie się zastanawiają czy na ten zlot jechać. Osobiście nie zgadzam się z tym poglądem, ale takie rozmowy / dyskusje się toczą. Co Wy na to?
    Zgadzacie się z takim poglądem?
    Jakie cele wychowawcze może stawiać sobie drużyna wędrownicza,których nie może realizować na zlocie?

  2. Eeee tam – obóz wędrowniczy nie dzieli się na zagraniczny i krajowy tylko na dobry i zły.
    Polecam spływ Odrą.
    https://www.youtube.com/watch?v=9ckTzYG8CKE
    Albo rowerami po ścianie wschodniej
    https://www.youtube.com/watch?v=I0vU7JKI-cE
    albo w ogóle co tylko się chce tzn to co uznam jako drużynowy dobre dla moich harcerzy (wędrowników).
    https://www.youtube.com/watch?v=aMwCw4o3eq4

    Porada- spróbuj zrzucić ciężar wymyślenia i przygotowania obozu – wyprawy na wędrowników. Obarczanie odpowiedzialnością to jedna z dźwigni skautingu.

  3. Organizując obozy wędrowne tak właśnie robiłem, obarczając chłopaków odpowiedzialnością – tak, zgadzam się, że obarczanie odpowiedzialnością to jedna z dźwigni skautingu.

    Zdecydowanie, obóz taki, jak tylko się chce – ale nie ma co od razu porywać się z motyką na słońce. I dlatego warto to podkreślać, żeby potencjalni drużynowi nie bali się brać za wędrownictwo. I dlatego tak, pierwsze zdanie jest kluczowe, bo najlepszy obóz to taki, który jest… dobry.

    I to chciałem przekazać 😉

    Dzięki za komentarz!

  4. Pingback: Co to znaczy być 3.0? - Azymut

  5. Pingback: Dobra służba - Azymut

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *