Jak to jest prowadzić drużynę zdalnie?

Wiele środowisk harcerskich przeżywa wielki ból w postaci uciekających instruktorów. Jeżeli w jakiejś miejscowości nie ma uczelni wyższej (takiej, która jest atrakcyjna dla instruktorów) to młodzi instruktorzy wyjadą na studia gdzieś dalej. Rodzi to szereg problemów.

Po pierwsze: jeżeli drużynowy wyjeżdża gdzieś „daleko” to musi przekazać drużynę. Najczęściej przekazuje ją osobie niedoświadczonej i nie do końca przygotowanej. Z tego wynika spadek jakości drużyny. Po drugie: drużynowy nie może załatwić wielu spraw, ponieważ fizycznie nie ma go w danym mieście. Wtedy okazuje się, że zwykłe pójście do dyrekcji i rozmowa o naborze staje się zadaniem nie do wykonania. Po trzecie: drużynowy ma mniej czasu, który może poświęcić na drużynę. Kilkugodzinne przejazdy do domu w każdym tygodniu mimo wszystko ten czas zabierają. Jednak czy można prowadzić drużynę, jak to określił pewien druh z Brodą, „zdalnie”?

Tak. Jednak jest to o wiele bardziej zawiłe i problematyczne, niż prowadzenie drużyny na miejscu. Nie oszukujmy się, praktycznie nie ma możliwości, aby prowadzić jednostkę odległą od miejsca studiowania tak samo dobrze jak jednostkę w mieście, w którym jesteśmy na co dzień. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że mimo wszystko można prowadzić dobrą, a nawet świetną jednostkę. Studiując dość zajmujący kierunek na politechnice byłem w stanie doprowadzić moją drużynę (odległą ode mnie o ok. 100 km) do kategorii puszczańskiej. Uważam jednak, że wystarczającym osiągnięciem będzie prowadzenie „zdalnie” jednostki przeciętnej (spełniającej wymagania z regulaminu drużyny).

Jak udało mi się to osiągnąć?

Oczywiście nie samemu. Miałem olbrzymią pomoc od moich przybocznych. To oni często musieli działać na miejscu. To oni odpowiadali za zbieranie składek czy kontakty z parafią i szkołą. Dzięki temu, że część papierkowych obowiązków drużynowego przerzuciłem na nich mogłem ze spokojnym sumieniem nie przeznaczać każdego weekendu na pracę z drużyną.

Co polecam Tobie:

1. Musisz mieć wsparcie.
Pamiętaj, że przekazanie drużyny przybocznemu za wcześnie szkodzi i jemu i drużynie. Spróbuj poprowadzić jednostkę na dystans delegując czynności na resztę kadry. Jeżeli nie masz przybocznego, poproś o pomoc instruktorów z hufca, albo w ostateczności rodziców harcerzy. Kto powiedział, że rodzice sami nie mogą zebrać między sobą kart na obóz?

2. Mądrze planuj czas.
Gdy wracałem do domu z planem „weekendu dla harcerstwa” zawsze starałem się robić z drużyną coś większego. Albo braliśmy udział w ważnych uroczystościach w parafii, albo jechaliśmy na biwak, albo mieliśmy kilkugodzinną radę drużyny połączoną z wieczorkiem planszówek. Starałem się maksymalnie wykorzystać czas, który wygospodarowałem na sobie na prowadzenie drużyny. A kiedy lepiej poznam chłopaków, niż na biwaku? Na nim też najefektywniej (w trakcie roku szkolnego) mogę pracować nad charakterem moich podopiecznych.

3. Miej ograniczenia.
Brzmi głupio, co nie? Jednak tak nie jest. Działając z drużyną na odległość należy postawić sobie jasną granicę. Granicę, dzięki której prowadzenie drużyny nie zrujnuje nam studiów. Ja ustaliłem sobie dokładną liczbę weekendów, które mogę przeznaczyć na wydarzenia harcerskie.

4. Planuj
Nudny wykład czy podróż tramwajem na uczelnię to idealny czas na zaplanowanie biwaku, albo super gry dla drużyny. Nic tak nie pobudza kreatywności jak nuda, a tej często na studiach nie brakuje, Wykorzystaj to i zamiast wymyślać zajęcia na siłę w nocy, to zapisuj sobie pomysły w notatniku. W nocy lepiej uczyć się do kolokwium (zwłaszcza tych które są następnego ranka).

5. ZZ
Mój motyw pracy z ZZ-tem na odległość jest dość (bardzo) niekonwencjonalny. Po prostu razem z moimi zastępowymi grałem w LoLa. W trakcie gry wypytywałem ich o zbiórki, o harcerzy i o bieżące sprawy drużyny. Rozmawiałem z nimi na temat ich codziennych problemów i sytuacji. Dzięki temu, że jednocześnie graliśmy przez neta, nasza rozmowa była bardzo naturalna i nie była odpytką z ostatniej zbiórki.

6. Wypad
Zrób wyjazd ZZ-tu do twojego ośrodka akademickiego. Tobie będzie to łatwo zorganizować, a twoi zastępowi będą się świetnie bawić. Przy okazji możecie napisać plan pracy na HAZ, albo zrobić radę drużyny, albo spotakć się z jakąś ciekawą postacią.

Osobiście studiuję Technologię Chemiczną na Politechnice Warszawskiej, a drużynę prowadziłem w Płocku. Dojazd do Płocka zajmował mi około dwóch godzin w jedną stronę. Moim zdaniem granicą czasową na dojazd do prowadzonej jednostki jest czas około trzech godzin. Jednak jest to kwestia indywidualna.

Przeczytaj także: Tam i z powrotem, czyli drużynowa w trasie

Moim celem na ubiegły rok było wykształcenie instruktora następcy i zdobycie kategorii puszczańskiej. Oba te cele wykonałem. Jednakże przez to, że nie potrafiłem trzymać się ograniczeń (z punktu 3) które sobie nałożyłem, moje studia mocno ucierpiały.

Drużyna którą oddałem to 3 Płocka Drużyna Harcerzy PNEUMA im. Płk Jana Kilińskiego. 12. Drużyna harcerzy w Polsce.

Przeczytaj także


Jedna myśl o “Drużynowy – spadochroniarz

  1. Jako że również mam za sobą rok prowadzenia drużyny zdalnie, nie mogę nie skomentować.

    Przejąłem drużynę sypiącą się po poprzednim obozie, mając w jednostce 11 osób… w tym 3 obiecujących 17-latków którzy wszyscy byli na kursie pwd. Zgodziłem się na to licząc że tak naprawdę będę nadzorował i pomagał trzem ludziom realizującym próby pwd, z czego każdy miał założyć i de facto prowadzić samodzielny zastęp. Piękna wizja, skończyła się dość szybko niestety. Jeden wypadł we wrześniu, drugi w listopadzie, trzeci został instruktorem i na obozie przekazałem mu drużynę.
    Teraz mają 16 osób, i z próbnej są drużyną związkową.

    A teraz propo prowadzenia zdalnie:
    1. Masę rzeczy można wykonać/zaplanować zdalnie. Google docs, telefon, messenger itp.
    2. Najbardziej bolał mnie brak możliwości wbicia i obejrzenia zbiórki zastępu.
    3. Mam poczucie że mógłbym poprowadzić drużynę do znacznie lepszego poziomu na przekazanie… ale wtedy pewnie ucierpiałyby moje studia bądź inne funkcje harcerskie.

    Natomiast udało mi się wykształcić następcę i ZZ dla niego, zorganizować obóz w dwie drużyny męskie, prawie że samodzielny którego byłem komendantem.
    W tym samym czasie nie zawaliłem studiów, i dałem radę prowadzić HOPR Wielkopolski którego koordynatorem mam przyjemność być już trzeci rok, a także zaangażować się w Kapitułę HR w hufcu.
    Więc czy jestem 100% zadowolony z prowadzenia drużyny? Nie, widzę masę rzeczy które powinienem był zrobić lepiej. Ale całość przedsięwzięcia uważam za spory sukces.

    Naprawdę szacun za doprowadzenie zdalnie drużyny do kategorii puszczańskiej, i za pomysł na zdalną pracę z ZZ!
    Wiem co piszę, bo sam uważam za sukces to że drużyna po przekazaniu jest teraz prowadzona przez instruktora i jest związkowa.

    Swoją drogą była to sytuacja dość nietypowa, bo prowadziłem zdalnie drużynę właśnie w mieście akademickim, Poznaniu. Po prostu sam dostałem się na medycynę wyłącznie w innych miastach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *